Black Queen

                                            ROZDZIAŁ 361
      "Ludzie są żałosnymi istotami. To co proste sprawia im najwięcej trudu. Na przykład takie okazywanie uczuć.. w tym są najgorsi. Gdyby to była dyscyplina sportowa miejsce przez nich zdobyte byłoby na skali zerowej. Albo nawet ujemnej."
                                                                                                           ~Weronika Turek

     "[...], że patrząc na niego widzę swoje odbicie. To mnie przeraża. Wiem jaka jestem i zgaduje jaki on jest. Mam prawo się bać, prawda? - chłód szczypie w policzki pozwalając Wiktorii na drżenie w głosie.
- Kochasz go. To widać, pasujecie do siebie pod każdym względem. Masz prawo do obaw, to oczywiste ale daj mu szanse. Chyba na nią zasługuje? - uśmiechał sie po mimo zimna. Kuba dbał o nią jak tylko mógł. Starał się jej pomóc gdy sam był na dnie.
- Zasługuje. Jednak nie chce go zranić. Nienawidzę tego robić choć często robie to nieumyślnie - posmutniała.
- A ciebie mogą ranić? - był w szoku, że zadał jej to pytanie. Wiedział, iż to był błąd.
- Mogą. Pozwalam im na to. Z mojego serduszka zostały tylko strzębki. A ten ból zadawany przez innych, czasem nieświadomie to tylko małe kreski. Wyżywają się na mnie. Tylko czasem tego nie rozumiem. Jestem dla nich jak worek treningowy. Albo gorzej! Jak zabawka, którą się bawią by poprawić sobie humor, kiedy jest dobrze rzucają mnie w kąt i przypominają sobie o mnie w złe dni - mówiła to ze spokojem w głosie jakby opowiadała historię. 
- To przestań im na takie coś pozwalać. Też jesteś człowiekiem i..
- Jestem kimś. Nie człowiekiem. Może marną kopią czegoś czym miałam być - szybko mu przerwała.
- I też zasługujesz na to co dobre - dokończył chłopak.
- Nie zgadzam się z tobą.
- Ha ha! Ty nigdy się ze mną nie zgadzasz - śmiał się nie wiedząc jak ją może pocieszyć.
- Po co ty próbujesz mi pomóc wiedząc, że mi się nie da pomóc? - zapytała blondyna z powagą.
- Po prostu. Mogę i chcę.
     Nie chciał rozwijać odpowiedzi. Bo co miał jej powiedzieć innego? Sam na sam na dworcu gdzie było już ciemno. Mógł otworzyć jej oczy te piękne, błękitne, szklane oczy. Mógł ukazać swoje uczucia, potrząsnąć nią i prosto w twarz krzyknąć: "Ja tu jestem! Byłem, pomagałem, słuchałem. Ciągle mogę być. Ale kimś więcej. Nie tylko przyjacielem." Jednak strach był silniejszy. Zaryzykować przyjaźń aby być może w końcu zrozumiała albo najprawdopodobnie odrzuciła i z pewnością trzymała na dystans. Nie chciał jej tracić. Ona była kimś kto trzymał go przy życiu i przy kim mógł uśmiechać się 24 godziny na dobę."

                            ROZDZIAŁ 213
         "Serce - dom uczuć, najważniejsze miejsce w ciele. Można się nim dzielić i wymieniać. Każdą blizne ma do końca swojego istnienia."
                                               ~Weronika Turek


         "[...], patrzyła się w ściane. Pielęgniarki krążyły od sali do sali. Czas płynął co raz wolniej. Jak by się miał za chwilkę zatrzymywać w miejscu.
- Wiki za moment pójdziemy do pani kardiolog, założy tobie tego holtera - powiedział pielęgniarz. 
- Mówił pan to z jakąś godzine temu - odwarknęła niespokojna dziewczyna.
- Postaram się to jakoś przyśpieszyć - szybo odpowiedział i zniknął za zakrętem.
         Minęło jeszcze dobre pół godziny za nim nastolatka mogła w końcu iść na założenie holtera. Nie pierwszy raz i nie ostatni. 24 godziny bez kontaktu w internecie i telefonie. Mogły by  wystąpić jakieś zaburzenia w urządzeniu. Typowe badanie kontrolne. Nie pierwsze i nie ostatnie.
- No czekałam za tobą. A że ciebie nie było, nie było to pozakluczałam wszystko - powiedziała starsza pani kardiolog.
- Przytrzymali mnie na wewnętrznym - rzekła z uśmiechem.
- Dobra. To się rozbieraj i zakładam ci holtera. Raz, dwa - mówiła Doktor wyciągając wszytko co bylo jej potrzebne z szafki.
- Najgorzej się z tym śpi - powiedziała Wktoria odpinając koszule.
- Wiem o tym. A najbardziej boli odklejanie przyssawek - z roześmianym głosem odrzekła.
- Da się wytrzymać i przyzwyczaić. Ważne są wyniki. Niby na EKG teraz było odziwo w miarę dobrze. Teraz wszystko od tego urządzenia zależy - wyjaśniła spokojnie.
- No cóż. Niczego nie można pominąć. Niedomykalność zastawki w sercu to jednak poważne.
- No niech mi pani uwierzy ale będąc w szpitalu już słyszałam różne choroby u mnie. Od guzów po arytmie. Badania te same powtarzali mi po 7 razy. Szczerze mówiąc to najlepsze było badanie USG brzucha, klatki piersiowej i węzłów chłonnych - odparła z lekkim lecz niepewnym uśmiechem.
- No badania badaniami. Trzeba je powtarzać tak długo póki nie dowiemy się co tobie jest. A z sercem nie ma żartów. To jest najważniejszy punkt, który trzeba chronić. A wiemy, że masz z nim problemy więc teraz trzeba o nie zadbać jak tylko się da - mówila Doktor z bardzo poważnym tonem głosu. [...]"
     

                             ROZDZIAŁ 14
        "Marzenie - u niektórych osiągają skali poza ziemskiej, wypadającej za orbite"
                                                 ~Weronika Turek


"[...] i kiedy szła chodnikiem, miała dziwny uśmiech. Taki nietypowy, wyróżniający się.. Tak! To był uśmiech troszkę pogubionej osoby, odnajdującej się tylko w swoich marzeniach. 
         Kiedyś wracając do domu zaczepił ją chłopak. Ich rozmowa była niecodzienna. Nigdy wcześniej ze sobą nie zamienili ani słowa mimo, że codziennie obok siebie przechodzili. Był dość wysokim, błękitno okim blondynem.
- O czym tak myślisz? - zapytał z delikatnym uśmiechem.
- O niczym - spokojnie odpowiedziała dziewczyna.
- Jak to? Musisz o czymś myśleć.. Ciągle zmieniasz swój uśmiech. Raz jest szerszy, czasem mniejszy. Mi się tak zmienia kiedy rozmyślam nad czymś przyjemnym - powiedział kopiąc kamyk.
- No masz rację. W sumie, tak sobie marzę o mało realnych rzeczach. I nie tylko o rzeczach - odpowiedziała, troszkę posmutniała. 
- Pamiętam z takiej bajki, że jeśli się w coś mocno wierzy i dąży do tego to wcześniej czy później się spęłni - oznajmil dość poważnie. [...]" 

                                     ROZDZIAŁ 153                         
      "Myśli - najgłębsze, prawdziwie szczere ogarniają nas dopiero ciemnymi nocami. Gdy w domu cisza, po policzkach płyną łzy a w naszych głowach jest miliony myśli. Dla większości pewnie niepojęte."
                                                        ~Weronika Turek


           
       "[...] odblokowała telefon. zaczęła rozmowę na Skype ze znajomymi. Jak zawsze z początku było wesoło. Poźniej z grupy każdy wyszedł i została sam na sam z Marcelem. Rozmawiali parę godzin. Traktowała go jak przyjaciela. W końcu i tak nikogo więcej już nie miała..

- Rodzinę pozdrów ode mnie.
- Wpadnij w końcu a nie ciągle ich pozdrawiasz. Tęsknisz.. nic nie robisz aby ich albo mnie zobaczyć - odpowiedział stanowczym głosem chłopak.
- Wiem, wiem. Ale ja nie mogę. Nie mam czasu - Wiktoria starała się wykręcić.
- Głupie gadanie. To co takiego ważnego robisz? - zapytał lekko zdenerwowany.
- Uczę się.
- Ciągle się uczysz. Może wyjdź gdzieś ze znajomymi. Trochę więcej luzu - w głosie brzmiał jakby miał uśmiech na buzi.
- Heh! Najpierw trzeba mieć znajomych - odpowiedziała ironicznie ze smutkiem w duszy.
- Jeszcze ja jestem. 
- Ale zaraz ciebie nie będzie. Dobrze o tym wiesz. Mam dziwny charakter..
- Nie jest dziwny! Tylko troszkę nie zrozumiały - przerwał szybko.
- Marcelku.. ja już kończe. Jest późno, dobranoc - mówiła cicho, delikatnym głosem.
- Nie pójdziesz spać. Wiem o tym. Mówisz mi o 1 w nocy, że idziesz spać, później dowiaduje się że i tak leżałaś, wspominałaś i płakałaś godzine albo dwie - krzyknął na Wiktorie.
          Nastolatek dbał o nią jak o siostrę. Nie wiedział jak ją ogarnąć czy pocieszyć aby zapomniała chociaż na moment o "przyjaciołach", którzy tak po prostu, bez wyjaśnień ją zostawili. Nie chciał aby wracała do nich myślami, [...]"

ROZDZIAŁ 127
 "Dom - azyl, zamek każdego człowieka. Tworzą go osoby znajdujące się w nim. Podstawą jest miłość, szacunek i wsparcie."
                                                ~Weronika Turek


    "[...], wracając płakała. Maksymalna moc dźwięku muzyki w słuchawkach wzmacniał płacz, strach i gniew. Chciała uciec gdzieś gdzie będzie kochana. Chciała zaznać wsparcia i uczucia bezpieczeństwa.
Nagle zadzwonił jej telefon:
- Halo?
- Wika co robisz? - pyta ktoś w słuchawce.
- Robie.. a z kim mam przyjemność rozmawiać? - zapytała troche zdezorientowana.
- Z Patrycją, sorki zapomniałam przysłać ci mój nowy numer. Gdzie już jesteś? - mówiła szybko.
- Blisko domu. Nie chce tam iść. Mam dość. Wiesz o tym - cichy płacz zamienił sie w wodospad.
- Nic nie rób głupiego. Będzie dobrze - mówiła
- Gówno prawda. Nie kłam, dobrze wiesz jak jest - przestała mówic, zaczęła krzyczeć.
- No wiem. Ale jak uciekniesz nic tym nie zdziałasz tylko narobisz więcej problemów - dziewczyna próbowała ją trochę sprostować.
- Czemu ty ciągle masz racje - zaczeła chichotać. [...]"

ROZDZIAŁ 30 
           "Przyjaciel - osoba na której możesz zawsze polegać. Jest dla ciebie jak rodzina"
                                           Weronika Turek

         "13 stycznia 2016 rok. Środa - dzień taki jak zawsze. Tylko troszkę bardziej szary. Nastoletnia Wiktoria po długiej nieobecności w szkole, zebrała się w sobie i poszła do gimnazjum. 
          Jak zawsze schodząc do szatni, "założyła" na swoją delikatną buzię sztuczny uśmiech. Swoją maskę. Szafka nr 203. Włożyła do niej kurtke i buty, które przebrała na szkolne trampki. Schodami w górę pod sale lekcyjną. Zadzwonił dzwonek. Klasa 1b jak zawsze w pięknym szeregu ustawiona, czeka na nauczyciela. Nie mineła dłuższa chwilka i uczniowie mogli wejść i zająć miejsca. Patrycja i Wiktoria poszły w kierunku swojej miejscóweczki - pierwsza ławka przed biurkiem nauczycieli. Patrycja to wysoka, miła, pomocna brunetka, która przyjaźni się z Wiką od 3 lat. 
- Było coś zadane z matmy? - zapytała szybko Wiktoria.
- Nie chyba. Nie wiem. Nie pamiętam. Powiedz pani, że długo ciebie nie było i nie masz ogarniętych jeszcze lekcji. Wybaczy ci - z uśmiechem odpowiedziała.
Gdy uczniowie już przywitali się z matematyczką zabrali się do materiału, który mieli przerabiać. Nie minęło 10 minut i do sali, cała roztrzęsiona wkroczyła dyrektorka. Uczniowie wstali i zniechęceni powiedzieli "Dzień dobry".
- Dzień dobry. Ja pani porwę Wiktorię. To pilne - zwróciła się szybko do matematyczki. Ta tylko skłoniła się głową.
- Co ja zrobiłam? - z uśmiechem zapytała. 
- Dowiesz się wszystkiego w gabinecie. Patrycjo. Ty też chodź. Będziesz potrzebna - oznajmiła i wyszła z sali. Dziewczynki śmiejąc się podążyły za nią korytarzem. Nie były świadome tego co się wydarzyło.
- Mamo? Co się stało? Czemu płaczesz? Po co ta straż miejska? - ledwo wchodząc do gabinetu, Wiktoria z przerażeniem zaczęła zadawać pytania. 
- Uspokój się i usiądź - stanowczo rozkazała pani ze straży miejskiej.
- Wiktorio, dzisiaj rano był pożar w twoim domu i jesteście w ciężkiej sytuacji także..
- Jaki pożar? Anitka, Hania! Co z nimi? Cały dom spłonoł? - przerwała panu ze straży miejskiej i wybuchneła płaczem, z ledwością zadawała pytania. 
- O Boże! To niemożliwe! - Patrycja przytulając przyjaciółkę, również wybuchnęła płaczem.
- Nikomu nic się nie stało. Teraz ty i twoja rodzina będziecie mieszkać w Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Kobylnicy. To daleko od Czerwonaka. I teraz co będzie z..
- Zamieszka u mnie! - Patrycja krzyknęł. 
- No dobrze ale najpierw zapytajmy o zdanie twojej mamy - powiedziała z uśmiechcem dyrektorka. 
Po dość długim czasie w końcu dodzwonili się do mamy Patrycji. Pracowała, a gdy wytłumaczono jej całą sytuację bez chwili zwątpienia - zgodziła się. 
          Po 40 minutach gdy w miarę się uspokoiły, wyszły z gabinetu. Chciały same ogarnąć sytuacje. Lecz Wiktoria nie wytrzymała. Rzuciła się na szyje przyjaciółki. Obie zaczęły płakać i się tulić. Nastolatka pierwszy raz nie patrzyła na to że jest przerwa i ludzie wokół niej. Straciła fason. Zdjeła maske. Nie wytrzymała. 
- Patrzcie jakie lesby! - krzyknął Daniel z OHP-U.
- Sam jesteś lesba! - chociaż nie miała już sił Wiktoria krzyknęła tak głośno, cały korytarz ją słyszał. [...]"

                                          ROZDZIAŁ 390 (część 1)
"Nie czując nic, nie potrafiąc się uśmiechnąć.. czy mogę nazwać się czlowiekiem? Brak płaczu i reakcji na ból. Można zostać pozbawionym uczuć?"
                                                                                                                            ~Weronika Turek

      "Od ok. połowy października było źle. Było fatalnie. Wiktoria czuła się beznadziejnie jakby ktoś zabierał jej kolory życia każdego dnia [...]. Jej związek nie wyglądał już tak jak powinien. Ona nie potrafiła wybierać między ludźmi. Dla niej to jak wybierać między tlenem a wodą, bez obu nie da się żyć. Mimo, że chłopak chciał dla niej dobrze ona nie za bardzo to rozumiała. Przecież jak ją może skrzywdzić "najleprza przyjaciółka," która wiedziała o czymś o czym wiedziała tylko ona i Marcel? O największej tajemnicy i problemie Wiki. Myślicie, że dlaczego nie pozwalała dotykać się po udach? Tego nie musze wam już opisywać ale nie była zgwałcona nie myślcie tak nawet.

      Ten problem ją bolał. Miała depresje. Chwile po tym całym wybieraniu między chłopakiem a przyjaciółką straciła Marcela. Strasznie się pokłócili. Później nadszedł koniec października i dziewczyna została poinformowana, że Aleksander (jej dawny przyjaciel) leży w szpitalu i walczy o życie. Miał depresje. To była próba samobójcza. Po tygodniu spędzonym w szpitalu walki o życie chłopak zmarł. Ona bywała u niego codziennie, nie chciała aby zmarł. Jego matka obwiniła ją o wszystko chociaż nic nie zawiniła. W między czasie próbowała ogarnąć Krystiana, swojego chłopaka. Miał problemy ze sobą. Zaczął jej pisać, że coś sobie zrobi. Nie wytrzymała i chciała się z nim spotkać z nadzieją, że to coś pomoże. Tego dnia jechała do kardiologa i nie myślała o tym iż się spóźni, wolała spotkać się z Krystianem bo jej bardzo na nim zależało. Powiedział jej że się pociął ona mu wyraźnie oznajmiła, że zrobi sobie to samo. Kiedyś jak byli przyjaciółmi ona mu obiecała, że jak on będzie się ciął to ona także. Pod czas spotkania czuła się bezsilna. Po spotkaniu i lekarzu zrobiła sobie głębokie napisy na udzie (takie jakie miał nastolatek). Dotrzymała obietnicy. Do dziś ma blizny. 

      Kilka dni później wylądowała w szpitalu a z chłopakiem nie pisała od tygodnia. Za dużo problemów i nerwów jak na nią. Do tego nie jadła. Serduszko nie wytrzymało i miała zawał. Lekarze jej oznajmili, że każdego dnia może umrzeć i konieczny jest przeszczep w którym ma 52% szans na przeżycie. To chyba był największy cios. Zaczęła myśleć o chłopaku. Wiedziała, że nie może pozwolić na to aby ktoś tak wspaniały cierpiał przez jej chore serce i brak czasu. Nie chciała sprawiać mu więcej problemów. Ona była największym. Wiedziała o tym. Następnego dnia otrzymała wypis lecz popołudniu miała wrócić na badania. Napisała do Krystiana długą wiadomość, bo wiedziła, że nie będzie się z nim mogła spotkać. Było jej głupio że nie może inaczej. Opisała sytuacje, że nie mogą być razem i dlaczego. Odpowiedział jej w 4 słowach. Zabolało ją to cholernie. On chyba nic nie zrozumiał a przynajmniej tak jej się wydawało. Napisała także do Marcela. On się zmartwił. Nagle ich kłótnia przestała mieć znaczenie. Bolała go ta informacja, lecz gdy ona napisała mu że nie mogą się przyjaźnić bo ona nie chciala go ranic chorobą tak samo jak Krystiana. On odmówił, obiecał, że zostanie i ma nie wymyślać. Z tego co jej napisał to mu cholernie przykro się zrobiło. Szanowała go i podziwiała za taką postawę.

      W połowie listopada powiesił się jej wujek, który mieszkał na drugiej stronie ulicy. Jakby miała dość problemów to jeszcze to. Chyba cały listopad Wiktoria płakała. Najbardziej bolała ją śmierć przyjaciela i strata najważniejszej osoby - chłopaka ale nie mogła inaczej. I tego nikt nie rozumiał [...]"



Dodaj komentarz






Dodaj

© 2013-2024 PRV.pl
Strona została stworzona kreatorem stron w serwisie PRV.pl